🐵 Zamach Majowy I Rządy Sanacji
Zamach majowy stał się traumą elit II Rzeczypospolitej, które nawet w obliczu największej katastrofy w dziejach narodu, jaką była niemiecka i sowiecka napaść w 1939 r., nie potrafiły
Przewrót majowy - przypadkowy zamach stanu Gdy narastał kryzys ustrojowy, Piłsudskiego o wzięcie władzy siłą prosili dawni podkomendnymi, działacze PPS, centrowi politycy, związki
Wybierz test z rozdziału Zamach majowy i rządy sanacji lub podrozdziałów podręcznika Poznać przeszłość. Wiek XX dla Klasa I Liceum.
rywalizacji o władzę, jak i reguły sięgania po rządy na podstawie dziedziczenia tronu, charakterystyczne dla monarchii absolutnej, zawsze znajdowały się w centrum uwagi badaczy i obserwatorów polityki, a co za tym idzie, zostały dogłębnie i wszechstron-nie przeanalizowane, o tyle zamach stanu jako znaczący element świata polityki, nie-
Zamach majowy 1926 Zamach majowy i rządy sanacji (1926-1935) Część oficerów WP – dawnych legionistów – poprosiła Piłsudskiego (mieszkającego wówczas w Sulejówku) o interwencję, ofiarując pomoc swoich oddziałów przebywających na ćwiczeniach w okolicy Warszawy. 12 V 1926 spotkanie
Stanowisko I sekretarza PZPR objął Edward Ochab ale jego rządy były przejściowe. W PZPR ujawniały się wewnętrzne podziały. Puławki: utrzymanie systemu socjalistycznego - ale chcą reform. Natolińczykami: uważali że głębsze reformy mogą być złe dla komunizmu. Chcieli zrzucić wine za złą sytuację na przywódców PZPR żydów.
Jak można rozwiązać takie problemy? Co to jest zamach stanu? Zamach stanu - niezgodne z prawem, często z użyciem siły , przejęcie władzy w państwie przez jednostkę lub grupę osób Przeczytaj rozdział: Przyczyny zamachu stanu s.204-205 i odpowiedz na pytanie 2/s.205 niezadowolenie
Historia Polski. Graficzne karty pracy dla klasy 7 • Podręcznik ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 14758683609
Zamach-majowy-i-rz__dy-sanacji.docx; filename= UTF-8''Zamach-majowy-i-rządy-sanacji. Dawid Lecyk. Sprawdzian. Klasa 8. Dział III historia. Sprawdzian. Klasa 8
KU75nF. 2 sierpnia 1926 roku Sejm Rzeczypospolitej uchwalił tzw. nowelę sierpniową, czyli Ustawę zmieniającą i uzupełniającą tzw. konstytucję marcową z 17 marca 1921 r. Przyjęta nowela wzmacniała przede wszystkim pozycję prezydenta. Po zbrojnym zamachu stanu, dokonanym przez piłsudczyków 12 maja 1926 roku, zostały zapoczątkowane rządy sanacyjne. Miały one zaprowadzić nowe porządku i zaradzić rozbiciu parlamentarnemu. Piłsudski wysunął ponadto hasło „sanacji moralnej”, czyli uzdrowienia administracji i gospodarki, natomiast prezydent i rząd zostali zmuszeni do ustąpienia. Na początku czerwca Zgromadzenie Narodowe, czyli obradujące razem Sejm i Senat, wybrał Józefa Piłsudskiego na prezydenta RP, co było o tyle zaskakujące, że właśnie przeciwko parlamentowi wymierzony był niedawny przewrót. Piłsudski nie przyjął wyboru. Stwierdził jednak, że była to legalizacja zamachu. Na prezydenta został w tej sytuacji wybrany Ignacy Mościcki. Utworzony został nowy rząd, zresztą pod nadzorem Piłsudskiego, który został ministrem do spraw wojskowych. W sierpniu Sejm i Senat uchwalił zmianę konstytucji. Dzięki niej miało dojść do zmniejszenia roli parlamentu oraz do wzrostu znaczenia rządu i urzędu prezydenta. Nowela sierpniowa wprowadzała następujące postanowienia: Prezydent uzyskiwał uprawnienia do rozwiązania Sejmu i Senatu przed upływem kadencji. Dotychczas mogło do tego dojść uchwałą Sejmu lub postanowieniem prezydenta, ale tylko za zgodą Senatu. Sejm został pozbawiony prawa do samorozwiązania. Głowa państwa zyskiwała uprawnienia do wydawania rozporządzeń z mocą ustawy. Wcześniej prezydent posiadał jedynie prawo do wydawania rozporządzeń "celem wykonania ustaw i z powołaniem się na nie". Nowela zapewniała prawo wydawania aktów normatywnych o tej samej mocy prawnej co ustawy. Prezydent był więc prawie na równi z izbami ustawodawczymi, jeżeli chodzi o stanowienie prawa. Ograniczone zostały uprawnienia Sejmu w zakresie uchwalania wotum nieufności wobec rządu. Odtąd wniosek o udzielenie wotum nieufności nie mógł być głosowany na tym samym posiedzeniu, na którym został zgłoszony. W efekcie, w okresie między zgłoszeniem wniosku a głosowaniem nad nim istniała możliwość wywierania wpływu na posłów i zmiany ich decyzji. Ustalono kalendarz prac budżetowych Sejmu i Senatu, a w razie jego nieprzestrzegania, jeśli w terminie nie zakończono określonego etapu prac nad projektem budżetu, przechodził on automatycznie z Sejmu do Senatu. Prezydent został nawet uprawniony do ogłoszenia tego budżetu, który przedstawił rząd, jeśli parlament nie uchwalił go w terminie przewidzianym przez ustawę. Uzupełniono artykuł konstytucji zakazujący posłom otrzymywania od rządu korzyści majątkowych. W nowym brzmieniu przewidywano nawet utratę mandatu poselskiego, jeśli Sąd Najwyższy stwierdził takie przewinienie. Zaraz po uchwaleniu noweli, parlament uchwalił ustawę o udzieleniu prezydentowi szerokich pełnomocnictw, umożliwiających wydawanie rozporządzeń z mocą ustawy. Nowela dawała możliwość stworzenia silnego rządu, który mógłby funkcjonować razem z parlamentem. Autorem tekstu Uchwalenie tzw. noweli sierpniowej do Konstytucjijest M. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA Czytaj też:Piłsudski sięga po władzę w przewrocie majowym. Czy od początku planował zdobyć ją siłą? Źródło: Muzeum Historii Polski
Szybki wzlot i równie spektakularny upadek Centrolewu przypomina, że obrona prawa i demokracji to czasem zbyt mało, by zyskać społeczne zaufanie i wygrywać wybory. Była niedziela 29 czerwca 1930 r. Na Rynku Kleparskim w Krakowie zgromadziło się niemal 30 tys. ludzi. Ścisk, upał. Z tłumu od czasu do czasu padały wrogie rządowi okrzyki. Pierwszy przemówił poseł PSL Józef Putka. Ten świetny orator nie przebierał w słowach: „Zamiast ulg dla ludu oddano lud ten pod okupację głupiej i dokuczliwej biurokracji, a państwo zamieniono na teren okupacyjny, rządzony prawem mocniejszego”. Putek nazwał rządy sanacyjne kultem bezprawia i gwałtów doprowadzonym do potęgi. Po wiecu tłum formuje pochód, który rusza w kierunku Rynku Głównego i pomnika Mickiewicza. Pieśni nabożne i ludowe przeplatają się z „Czerwonym Sztandarem” i „Międzynarodówką”. Równocześnie w Starym Teatrze obraduje niemal 1,5 tysiąca delegatów zwołanych przez wszystkie ugrupowania znajdujące się w opozycji wobec Józefa Piłsudskiego. Uczestnicy nazwali się Kongresem Obrony Praw i Wolności Ludu. Udało się im uzgodnić tekst wspólnej deklaracji: „Polska znajduje się od czterech lat pod władzą dyktatury faktycznej; woli dyktatora podlega również Prezydent Rzeczpospolitej; podważone zostało u podstaw zaufanie społeczeństwa do prawa we własnym państwie”. Pod rezolucją podpisali się przywódcy Polskiej Partii Socjalistycznej, Chrześcijańskiej Demokracji, Narodowej Partii Robotniczej, PSL Piast, PPS, PSL Wyzwolenie i Stronnictwa Chłopskiego, dając tym samym początek sojuszowi znanemu jako Centrolew. Premier Wincenty Witos, uczestnik kongresu, wspominał panującą wśród uczestników atmosferę zapału i podniecenia: „Mimo że obrady już zamknięto, sala wrzała w dalszym ciągu. Długo jeszcze było słychać z niej gęste okrzyki: »Precz z lokajem Mościckim!«. »Na szubienicę z Piłsudskim!«”. Zamach stanu Piłsudskiego z maja 1926 r. na dobre zwichnął ustrój II Rzeczpospolitej. Zmianę, jaka dokonała się w wyniku obalenia rządu i objęcia władzy przez marszałka, on sam scharakteryzował nad wyraz trafnie: była to „rewolucja bez rewolucyjnych konsekwencji”. Najważniejszy skutek zamachu: parlament i prezydent przestali być jedynym źródłem prawa w państwie – stał się nim Piłsudski. Osobiście podejmował wszystkie najważniejsze decyzje, nie ponosząc przy tym żadnej formalnej odpowiedzialności. Osądzić za decyzje mógł go jedynie Bóg i historia. Po 1926 r. krajowa polityka z grubsza podzieliła się na – używając słów samego Piłsudskiego – tak zwany obóz naprawy państwa (a więc sanację) oraz sejmokrację krzykaczy, czyli opozycję. W wyborach z roku 1928 sanacja nie zyskała jednak większości w Sejmie i wtedy właśnie na nim skupił się atak rządu. Marszałek nie miał zamiaru parlamentu likwidować, jednak pragnął go upokorzyć, pozbawiając przy tym autorytetu w oczach opinii publicznej. Szeregi niezadowolonych ze stanu rzeczy w państwie rosły powoli. Opozycja długo nie mogła się porozumieć, czy należy piłsudczyków zwalczać, czy też w pewnych kwestiach z nimi współpracować. Niestety – wielu uczestników kongresu krakowskiego nie miało czystych sumień – podczas zamachu majowego nie protestowali, gdy wojsko obaliło legalny rząd. Do ugrupowań, które poparły wówczas Piłsudskiego, należały PSL Wyzwolenie oraz PPS (ogłoszony na prośbę PPS strajk generalny kolejarzy uniemożliwił dojazd do Warszawy wojskom popierającym rząd). Lewica sądziła, że zdobywszy pełnię władzy, Piłsudski przeprowadzi oczekiwane reformy społeczne. Srogo się zawiodła, ale wielu jej działaczy (często bardzo wpływowych, jak np. Ignacy Daszyński) nie było w stanie przyjąć do wiadomości, że ich stary towarzysz partyjny chce rządzić krajem wedle własnego tylko uznania. Pod tym względem krakowski kongres Centrolewu stanowił przełom – uczestnicy zgodzili się bowiem, że państwo zmierza w kierunku dyktatury. Pozwalało to żywić nadzieję, że opozycji uda się stworzyć jednolity front i zyskać masowe poparcie. Konsolidacja przeciwników sanacji wywołała nerwowe reakcje władz. Kilka dni przed kongresem na krakowskim dworcu dwóch „nieznanych sprawców” pobiło Adama Ciołkosza, jednego z przywódców PPS. Wkrótce okazało się, że za napaść odpowiedzialny był Andrzej Czuma – agent policji i sympatyk obozu sanacyjnego. Z kolei 27 czerwca kolejni „nieznani sprawcy” strzelali do siedzącego w kawiarni w warszawskich Alejach Ujazdowskich posła PPS Hermana Liebermana Strzelec chybił, ale zranił w rękę kobietę siedzącą przy sąsiednim stoliku. Podobne napaści zdarzały się coraz częściej. Atmosferę podkręcał sam Piłsudski, udzielając wywiadów, gdzie – w dość obelżywych słowach – czynił osobiste wycieczki pod adresem posłów opozycji, którzy krytykowali go w Sejmie, Liebermana np. nazwał kauzyperdą (czyli marnym adwokatem). Zjednoczenie opozycji pod wspólnym sztandarem Piłsudski postanowił uznać za zamach na państwo. Dzień po zakończeniu kongresu krakowskiego w Druskiennikach doszło do narady marszałka z najbliższymi współpracownikami. Podjęto na niej decyzję o wszczęciu wobec organizatorów kongresu śledztwa, jednak po kilku dniach umorzono je z powodu braku podstaw prawnych. W ramach ofensywy politycznej prezydent Mościcki rozpisał nowe wybory, a parlament został rozwiązany. W związku z tym parlamentarzystów przestał chronić immunitet. Organy rządowe miały dołożyć wszelkich starań, by utrudnić działalność opozycji. Minister spraw wewnętrznych gen. Felicjan Sławoj Składkowski otrzymał od Piłsudskiego polecenie sporządzenia dokumentacji obciążającej każdego z przywódców Centrolewu. Były to niesławne „kondemnatki”, czyli lista rzeczywistych bądź wymyślonych przewinień, za które można było wytoczyć posłom proces. Podczas kolejnego spotkania ze Składkowskim marszałek zaznaczył zielonym ołówkiem nazwiska tych, którzy mieli być aresztowani. Tymczasem partie tworzące Centrolew przystąpiły do rozmów o stworzeniu wspólnego bloku wyborczego. Właściwe porozumienie podpisano 9 września 1930 r. Tego samego dnia 18 przywódców opozycji z byłym PSL-owskim premierem Wincentym Witosem na czele zostało aresztowanych i osadzonych w wojskowym więzieniu w Brześciu. Zarzuty dotyczyły udziału w powstaniu Centrolewu, któremu zarzucano przygotowywanie zamachu stanu. Komendant brzeskiej twierdzy, pułkownik Wacław Kostek-Biernacki, niechlubnie zapisał się w historii brutalnością w stosunku do internowanych polityków i wydaniem strażnikom przyzwolenia na fizyczne znęcanie się nad nimi. Informacja o bezprawnych aresztowaniach szybko rozeszła się po kraju. Spory z parlamentu rozlały się na ulice. Pokazem siły opozycji miał być 14 września, kiedy to w dwudziestu miastach zaplanowano wiece przeciwników sanacji. W łonie przywódców samego Centrolewu nie było jednak zgody, czy wobec policyjnych zakazów zgromadzenia w ogóle powinny się odbyć. Mimo to w Warszawie na manifestację w Dolince Szwajcarskiej stawiło się kilka tysięcy ludzi: dominowali robotnicy, zwolennicy PPS, ale byli tam również chłopi z Ciechanowa czy Siedlec. Rano tego samego dnia w „Kurierze Porannym” ukazał się wywiad, w którym Piłsudski wyśmiewał przedstawianie aresztowanych posłów jako obrońców demokratycznego ustroju: „Takie »prawo wolności« – toż koń by się z niego śmiał, mówiąc językiem legionowym. Tam oszukać, tam szantażować, tam strzelić z rewolweru, tam ukraść – to są »prawa wolności«”. Na czele pochodu, który ruszył ulicą Chopina, stała działaczka PPS, a zarazem obrończyni praw kobiet Justyna Budzińska-Tylicka. Demonstrantów ochraniali członkowie zbrojnej milicji PPS. Mimo to na pochód ruszyła szarża policji konnej. Wtem sypnęły się na nich kule bojówek. Strzelali też policyjni prowokatorzy po cywilnemu. Ktoś rzucił domowej roboty bombę. Bilans tego dnia to dwóch zabitych cywilów, kilkunastu ludzi (w tym policjantów) z ranami postrzałowymi i ponad setka aresztowanych. Poza Warszawą wiece opozycji nie przyciągnęły tłumów. W Częstochowie zebrało się w sumie kilkaset osób. W Ostrowie Wielkopolskim pochód rozpędziła policja, a na Kresach Wschodnich – między innymi w Wilnie – zgromadzenia nie udały się w ogóle. Podział między bardziej zachowawczymi (PSL Piast i Stronnictwo Chłopskie) a radykalnymi (PPS, PSL Wyzwolenie) członkami Centrolewu był coraz bardziej widoczny i potęgował dezorientację wyborców. Po nieudanej akcji z 14 września opozycja wiedziała, że nie ma dość sił, by rzucić rządowi wyzwanie na ulicach. Starsza generacja przywódców wciąż przekonywała, że najodpowiedniejszą karą dla rządu będzie „sąd całego narodu przy urnie wyborczej”. Tymczasem sanacja prowadziła kampanię wyborczą na swoich zasadach. Trwały aresztowania kandydatów porozumienia. Podczas wiecu w Lublinie zatrzymano Irenę Kosmowską, znaną działaczkę ludową i społeczną, za stwierdzenie, że Polska znalazła się pod rządami obłąkańca. Skazano ją później na pół roku więzienia, jednak prezydent Mościcki uniewinnił ją w trybie nadzwyczajnym. W sumie przed wyborami do więzień trafiło ok. 1,6 tys. zwolenników Centrolewu. Zdecydowaną większość stanowili działacze PPS – część z nich oskarżano o rzekome przygotowania zamachu na Piłsudskiego. Wybory z 16 listopada 1930 r. zmieniły się w plebiscyt – za naczelnikiem kraju lub przeciw niemu. Werdykt wyborców był porażką opozycji. BBWR zdobył ponad 46 proc. głosów, a Centrolew ledwie 18 proc., tracąc realny wpływ na politykę. Wybory były łabędzim śpiewem zjednoczonej opozycji. Przyczyny porażki nie tkwiły jednak wyłącznie w policyjnym terrorze. Wewnątrz kierownictwa Centrolewu wciąż toczyły się spory, a członkowie poszczególnych partii z niezrozumieniem przyjmowali decyzję o marszu pod jednym sztandarem z wczorajszymi rywalami. Co istotniejsze, Centrolew nie był w stanie doprowadzić do sytuacji, w której istota konfliktu politycznego byłaby zrozumiała dla większości społeczeństwa. Sojusz ostrzegał, że głosy oddane na kandydatów sanacyjnych popchną Polskę w kierunku dyktatury, co osłabi międzynarodową pozycję kraju. Zamiast kwestii społecznych i obietnicy reform, które mogłyby polepszyć los wyborców, opozycja wzięła na sztandary hasła, jak się wówczas wydawało, nieco oderwane od problemów życia codziennego. Próba przedstawienia sytuacji w kraju w formie konfliktu między „rycerzami demokracji” (jak partyjna prasa określała niektórych działaczy PPS) a dyktaturą również zakończyła się niepowodzeniem. Piłsudczycy odnieśli sukces, sprowadzając spór do wyboru między zwolennikami sprawnej i dbającej o interesy społeczeństwa władzy a obrońcami własnych przywilejów. Trzeba też pamiętać o kontekście europejskim. Na przełomie lat 20. i 30. XX w. liberalizm przeżywał poważny kryzys. Zaś autorytaryzm jawił się wielu jako ustrój przyszłościowy i nowoczesny. Faszyzm włoski wydawał się krokiem naprzód w stosunku do bezproduktywnego i rozgadanego parlamentaryzmu. Nawet drastyczne łamanie praw, jak np. osadzenie opozycjonistów w Brześciu, część opinii publicznej uważała za uzasadnione interesami znajdującego się w trudnym położeniu państwa. Po latach redaktor naczelny paryskiej „Kultury” Jerzy Giedroyc, którego trudno posądzić o autorytarne sympatie, tak opisywał swój ówczesny stan ducha w „Autobiografii na cztery ręce”: „Gdy usprawiedliwiałem działania niekonstytucyjne (...), miałem na widoku naprawę państwa, uczynienie go lepszym, bardziej sprawiedliwym, bardziej logicznym”. Niestety, szybko okazało się, że logika ta oznacza koniec demokracji. Ale wtedy nie było już opozycji, by jej bronić.
12 maja 1926 roku Józef Piłsudski dokonał zamachu stanu, obalając legalne władze państwa i wprowadzając autorytarne rządy tzw. sanacji. W wyniku puczu zginęło kilkaset osób. Dzisiaj Sejm uczcił pamięć tych ofiar Wniosek o uczczenie pamięci ofiar zamachu majowego zgłosił lider Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz, który podkreślił, że przewrót wojskowy był jednym z najtragiczniejszych wydarzeń w historii Polski. – 12 maja 1926 roku rozpoczął się pucz wojskowy, w wyniku którego 379 osób poniosło śmierć po obu stronach konfliktu, 1000 osób zostało rannych. Zamach majowy, którego ofiary nie zostały do tej pory uczczone. Zamach majowy, w wyniku którego legalnie funkcjonujący rząd na czele z premierem Witosem, prezydentem Stanisławem Wojciechowskim podał się do dymisji, żeby zatrzymać rozleć krwi – mówił lider ludowców. Kosiniak-Kamysz podkreślił, że rocznica tych tragicznych wydarzeń powinna być przestrogą dla wszystkich Polaków. – To są wydarzenia najtragiczniejsze z naszej historii, gdzie Polak wystąpił przeciwko Polakowi, brat przeciwko bratu, gdzie polała się bratnia krew. Niech te wydarzenia sprzed 94 lat będą dla nas wszystkich przestrogą. Uczcijmy pamięć tych, którzy zginęli chwilą ciszy – mówił Władysław Kosiniak-Kamysz w Sejmie. Posłowie następnie uczcili pamięć ofiar przewrotu majowego.
zamach majowy i rządy sanacji